Wszystkim winnym pasjonatom Morawy kojarzą się z barokowymi piwniczkami na ulicach małych miasteczek albo aromatycznym szczepem palava. My odkrywamy dla Was inne Morawy – te wschodnie i północne. Co czeka na północ od „winnych scieżek”?
Ekipa VeloWino od dziś wykracza dzielnie poza granice Polski. Dzięki uprzejmości świetnych organizatorów z Czech Tourism znaleźliśmy się na pełnej wrażeń wycieczce na Wołoszczyźnie Morawskiej i Morawach Środkowych (zwanych Słowacko). Na zakończenie oczywiście odwiedziliśmy też te winne Morawy Południowe, przyciągnięci obietnicą wina i rowerowych wzgórz. Czytajcie do końca – czeka radosna opowieść o winiarzu, który tworzy winną sztukę z widokiem na Uherské Hradiště.
Wołoszczyzna Morawska – gdzie jechać na Morawy?
Wycieczka na Morawy może być nieco niekonwencjonalna. Wystarczy skierować się bardziej na północ i wschód, poruszając się wzdłuż słowackiej granicy. Czeka tam Morawska Wołoszczyzna, region pełen górskiej dumy mieszkańców (wędrujących tu łukiem Karpat Wołochów) i pięknych widoków. Zobaczcie, gdzie wybraliśmy się z przyjaciółmi z Czech Tourism.
Pustevny – słowackie art nouveau w górach
Dwie chaty na górskich zboczach. Widok na pasma morawskich Beskidów. Śliwowica w manierce i nastrój jesiennej obfitości. W okolicy zaprojektowanych tutaj przez Dušana Jurkoviča górskich domów można przejść się do punktów widokowych i poćwiczyć kondycję rowerową na szosie – nie brakuje szlaków i serpentyn.
Kuchnia chaty Libušin oferuje wyśmienitą wołoską kwaśnicę (kyselica) czy knedliki z borówkami. Wnętrze ucieszy dzieci – przypomina malowany domek dla lalek wyjęty wprost z XIX w. i koi wzrok pastelowym seledynem.
Skansen w Rožnovie pod Radhoštěm – drewno i jabłonie
Nieco dalej na południe niż górski i surowy Pustevny leży dolinny i ciepły Rožnov pod Radhoštěm. Tutaj króluje rozległy skansen budownictwa wołoskiego z chatami przeniesionymi z całej Wołoszczyzny Morawskiej, a także domami miejskimi z samego Rožnova.
Na cmentarzu wokół czarnego kościoła ze smolonego drewna pochowani są bohaterowie lokalnej społeczności. Atleci, poeci, profesorowie, wszyscy o wołoskich powiązaniach i korzeniach. Wpadając jesienią na jabłecznik z świeżo zebranych jabłek pozdrówcie uprzejmych przewodników i usiądźcie razem na przyzbie – tu czas płynie wolniej, a słońce opala radośniej.
Nie zapominamy o czeskim piwie
Wizyta na Morawach nie będzie pełna bez degustacji piw. Pytajcie o lokalne piwa, prawie wszędzie można je dostać. My rozgościliśmy się w browarze w Rožnovie pijąc 11- i 13-stopniowe lagery, a nawet, co rzadsze w tradycyjnie nastawionych Morawach, APA! Piwo posłużyło jako trafiony akompaniament do golonki z kapustą. Jeśli już grzeszyć nadmiarem tłuszczu albo cukru pudru na knedlikach, to właśnie w takich okolicznościach. Najlepiej zaraz po piwnym spa z masażem, które oferuje browar.
Organiczne gospodarstwo pełne kozich serów – Zerlinka
Ten punkt w północnych Morawach ucieszy każdego, kto kocha wieś. W gospodarstwie czeka ponad 40 szczęśliwych kóz, którymi opiekują się równie szczęśliwi ludzie. Gospodarze podzielili się z nami historią o założeniu koziej farmy, opowieściami o swoich rogatych podopiecznych (wszystkie kozy znają i rozróżniają w stadzie!) oraz poczęstowali 11 rodzajami serów.
Do Zerlinki warto zabrać dzieci, by spróbowały dojenia kóz, potrzymały w ramionach koźlątka i polubiły aromat koziego sera. Czeka spacer na pastwisko, wizyta w obórce i kozie mleko lub kawa w pełnej lokalnych produktów salce gościnnej. My zabraliśmy chyba z tonę koziego brie!
Nieco historii w szklanych wyrobach z Karolinki
Wołoszczyzna Morawska to także huty szkła. W Karolince, gdzie fabryka jest dziś muzeum przyjął nas dawny pracownik, hutnik szkła z pokolenia na pokolenie. Podziwialiśmy piękne zdobione ręcznie z użyciem wosku kieliszki i misy z ciętego szkła.
Plus, czego nie dało się uniknąć, nieco kiczowatego wyrobu szkła artystycznego. Całą wizytę wieńczył kieliszek wina w lokalnym winebarze i kawiarni, więc nawet najbardziej urażony pstrokatym szkłem gust, ułagodził napitek czy lekkie ciasto marchewkowe. Sprawdźcie sami!
Upiecz sobie ciasto – co to jest „frgal”?
Frgal to wołoskie ciasto drożdżowe pokryte warstwą masy makowej, powideł śliwkowych, quarku i kruszonką. Okrągłe, rozmiaru małej pizzy, smakuje wyśmienicie zaraz po wypieczeniu. Dzięki historii opowiedzianej przez przewodniczkę o zgrabnych piekarskich dłoniach dowiedzieliśmy się, że we fragalach warto stosować rum i przyprawy od anyżu gwiaździstego po wanilię, a ich nazwa początkowo oznaczała zaledwie „ciastowy odpad”!
Na frgalowe warsztaty wybierzemy się z pewnością jeszcze nieraz i właśnie tam będziemy chcieli zabrać i Was – pytajcie nas o VeloWino Morawy Północne.
Morawy Środkowe – Słowacko i obraz pamięci.
Dlaczego Morawy to nie tylko wino? I dlaczego tu życie jest wciąż radośnie powolne? Gdy się tu wybierzecie, warto, żebyście odnaleźli żywego ducha tego miejsca. Przysiądźcie przy stoliku przed barokową piwniczką winną i pogwarzcie z chłopakami wracającymi z meczu piłki nożnej (oczywiście pijąc razem kielich burczaka). Albo zatańczcie w którąś świąteczną sobotę z lokalnymi pięknościami i przystojniakami „do koluśka” (tylko pamiętajcie – strój albo ludowy albo garnitur! 😉).
Słowacko wciąż jest miejscem, gdzie poza sezonem (czyli właśnie w sezonie na burczaka, koło zbiorów!) niewielu turystów cieszy się winem i krajobrazem. Czeka tu muzyka i malarstwo, miasteczka i vinohrady…
Morawianie bawią się jak za czasów przedindustrialnych!
Björn Schmelzer z zespołu Graindelavoix powiedział kiedyś, że tradycja nie jest czcią popiołów. Morawski region Słowacko daje piękne świadectwo, że tak rzeczywiście może być. Na Morawach pamięć jest żywa. Młodzi ludzie wciąż noszą tradycyjne stroje i spotykają się przy muzyce orkiestry w święta patrona wsi czy ulicy.
Wystarczy, że odszukacie proste ogłoszenie domu kultury w którejś z wsi i możecie znaleźć się w samym środku ludowego święta. Wybierany jest starosta („starek”), goście tańczą w kołach i w parach, krąży poczęstunek śliwowicą, morawskimi kołaczami i domowym winem.
Wszyscy witani są z uśmiechem i obok serdeczności zaskakuje, że bawi się tak wielu młodych. Wśród okrzyków „jiiihhaaa!” rośnie kolejne pokolenie Morawian kochających tradycję. Zobaczcie kilka ujęć z naszej wspólnej z nimi zabawy na ulicy Vinohradskiej w Uherskim Hradištu.
Śliwowica – jaką wybrać?
Na górskie marsze w morawskich Beskidach warto mieć ze sobą butelczynę mocniejszego trunku. Z tutejszych rozległych sadów śliwkowych powstaje w największej w Europie destylarni śliwowica Rudolfa Jelinka. To trunek ulubiony przez Morawian, Czechów i Słowaków.
Możecie go spróbować na miejscu, wśród aparatury destylacyjnej i beczek, podczas przebogatego touru. My w VeloWino dorzuciliśmy jeszcze śliwowicę Navratilovą z mniejszego rzemieślniczego przedsięwzięcia rodzinnego. Była cielista, słodkawa i za Czechami powiedzielibyśmy, „że dobrze upalona”.
Kto z nami Jelinka i Navratilovą na szczycie Beskidu albo w narciarskim resorcie?
Uherské Hradište – miasto z żywą tradycją. Jak się zabawić w morawski folklor?
Nasyceni tańcem i śliwowicą możemy zanurzyć się w kulturze. Spokojny spacer po pięknej urbanistycznie starówce Uherskiego Hradišta zabierze Was w zakamarki barokowych uliczek, ale też do winnic i nowoczesnej architektury – tu winnica Rochůz ucieszy wspaniałą infrastrukturą.
Ale najpierw porcja utrwalonej na płótnie pamięci…
Kim był Joža Uprka?
W Uherskim Hradistu mieliśmy okazję wybrać się do zlokalizowanej w wielkim pojezuickim zespole klasztornym galerii malarza Jožy Uprki. Malował w XIX i XX w., szukając inspiracji u impresjonistów i utrwalając ludowe tradycje Moraw. Odwiedzali go Auguste Rodin i znamienitości czeskiej polityki. Był prawdziwym lokalnym patriotą, szczerą miłością zakochanym w Morawach, a jednocześnie utalentowanym, wykształconym malarzem.
Uprka studiował uważnie życie wsi i swoich modeli. Postaci na jego obrazach śmieją się autentycznie albo klęczą w modlitewnym skupieniu. Obejrzyjcie serię z „Pielgrzymki do św. Antoniego” czy ludowego święta „Jazdy królów”. Wzruszające, że wciąż możecie spotkać tak samo ubranych ludzi i podobne święta…
Winnica Rochůz – spójrzcie na Uherské Hradište z góry
Spacerując obok skansenu i po uliczce piwniczek, skręćcie raz w stromą ulicę pod winną górę, tak by zajść do winiarskiej niespodzianki – odważnie zbudowanej i nagradzanej medalami architektonicznymi winiarni Rochůz.
Ich wina są prawdziwie bez zarzutu. Z produkcją 23 000 butelek rocznie nie silą się na skalę i robią to, co im skrzypeczki zagrają w duszy. Piliśmy aromatyczną palavę (róża, kwiaty…) i ciekawy eksperyment pinot blanc sur lie (na osadzie). Ten drugi prawdziwie ucieszy eksperymentatorów w naturalnie prostej i cenowo przyjaznej linii win.
Tu warto przyjść dla widoku, granej na tarasie muzyki na cymbałach i opowieści o nowoczesności w morawskim winiarstwie.
Wybierzcie się z nami – VeloWino Morawy Północne
I tak nasza wyprawa z Czech Tourism dobiega końca toastem czerwonym winem z serii Harmony z Rochůza i w październikowym słońcu winiarskiej wioski Plže. Jest już po sezonie, jesteśmy sami i cieszymy się ciszą, dobrym towarzystwem i wspomnieniem tych innych Moraw.
Jeśli szukacie wypadu na Morawy niewiniarskie, ale pełne śliwowicy, rzemieślniczych browarów i wołoskiej tradycji, możemy tam pojechać razem.
Zapytajcie nas w VeloWino o program morawski – zabierzemy Waszą grupę przyjaciół busem, opowiemy o winie, powędrujemy w malowniczych górach, zjedziemy szosą z góry i skorzystamy z piwnego spa. Tyle przygód, tylu gościnnych Morawian…W zasięgu kilkugodzinnej jazdy z naszego ukochanego Krakowa.
Wybierzmy się razem!
Tomasz, Kraków
0 komentarzy